‘To nie tak miało być’

‘To nie tak miało być…’ słowa z piosenki Budki Suflera idealnie pasują do tego co miało miejsce podczas niedzielnego spotkania. Spotkanie rozpoczęło się już około godziny 16:40, kiedy to pod ‘lodowiskiem’ (lodowiskiem – w bardzo szerokim tego słowa znaczeniu) pojawiła się grupa oświęcimskich kibiców. Dała ona o sobie szybko znać śpiewając ‘Nigdy nie spadnie, Oświęcim nigdy nie spadnie…’ i wiele innych piosenek o kulturalnym charakterze, co jak się okaże będzie miało znaczenie w późniejszym czasie. Ich liczba i głośny śpiew były tak duże, że przypadkowi spacerowicze zaczęli sobie zadawać pytanie, czy aby nie zaszli już za daleko i czy nie najwyższy czas zawrócić, żeby jeszcze przed zmrokiem zdążyć wrócić do Bytomia.

Na sektor z napisem ‘VIP’ Unici weszli ok. 17:20 i przez 20 minut tylko ich chóralne śpiewy rozchodziły się po całej hali (hali – w dosłownym tego słowa znaczeniu). Dopiero po tym czasie, na chwilę przed właściwym rozpoczęciem spotkania na lodowisku pojawili się kibice Polonii Bytom, którzy swoją liczbą nie zachwycili (piszę to z perspektywy meczów w Oświęcimiu, czyli trochę subiektywna ocena). Od tego momentu dało się słyszeć głośny doping dla obu ekip.
Mecz rozpoczął się od ataków gospodarzy. Najlepszą okazję miał Tokos, jednak Szałaśny spisywał się bez zarzutu. Po chwili sędzia zaczął wysyłać zawodników na ławkę kar. Najpierw zawędrował tam Adamus, a następnie dwóch zawodników Polonii i goście przez 30 sek. grali w podwójnej przewadze. Mimo to wynik nie uległ zmianie. Jednak jak mówi przysłowie ‘co się odwlecze to nie uciecze’. W 14 min. pod bramką Szydłowskiego znalazł się Valusiak i umieścił gumę w jego siatce. W sektorze zajmowanym przez kibiców gości wybuchł szał radości. Kiedy jeszcze nie skończyli się cieszyć z pierwszego gola śpiewając ‘Jeszcze jeden, jeszcze jeden…’ Piecuch popełnił błąd przy wyprowadzaniu krążka, przejął go Bucek i ładnym strzałem nie dał szans Szydłowskiemu. Chyba nie trzeba pisać co się działo na trybunach. Z jednej strony cisza, a z drugiej ogromna radość. W 1. tercji nie padło już więcej goli.
2. tercji to przede wszystkim napór gospodarzy, którzy dążyli do zdobycia kontaktowej bramki. Ich upór został nagrodzony, gdy na ławkę kar jednocześnie zostali odesłani Szewczyk z Obstarczykiem. Ciężko jest wytrzymać grę w podwójnym osłabieniu przez pełne 2 minuty. Unii się to nie udało i w 33 min. Lustinec wlał w serce gospodarzy nadzieję na korzystny wynik. 4 minuty później bytomska publiczność eksplodowała radością, gdy Urban wykorzystał fakt, że na ławce kar ponownie siedział zawodnik gości, tym razem Bucek i pokonał Szałaśnego.
Na początku 3. tercji szybki cios zadał Kowalski wyprowadzając zespół gospodarzy na prowadzenie i uciszając na chwilę publikę z Oświęcimia, która nie mogła uwierzyć w to co się stało. Szybko jednak się otrząsnęła i znowu kontynuowała swój doskonały doping. Dał się on chyba słyszeć im pupilom, gdyż zaczęli się żwawiej poruszać po lodzie, byli o wiele szybsi od swoich starszych rywali i coraz częściej nękali Szydłowskiego. Robili to do tego stopnia, że w 52 min. przy kolejnej interwencji doznał on kontuzji. Wtedy też stała się rzecz dziwna, coś w stylu ‘Z archiwum X’ czy też raczej ‘Scooby Doo’, gdyż było to mało profesjonalne. Gdy na tafli masażyści opatrywali kontuzjowanego bramkarza Polonii, który nie był zdolny do dalszej gry, nad taflą zgasła część świateł. Patrząc na cały obiekt nie budziłoby to większych podejrzeń, ale okoliczności tego zajścia dawały/dają wiele do myślenia. Mecz został przerwany na około 20 minut i zawodnicy na ten czas udali się do szatni. Poloniści zbierać siły, których mieli coraz mniej, a Kowalczyk – rezerwowy bramkarz rozgrzewać się, aby nie wchodzić na lód z marszu, tak jak powinno to mieć miejsce. W tym samym czasie Unici przechodząc przez otwartą przestrzeń udali się do swojej szatni, która mieściła się w budynku obok. Gdy cierpliwość sędziego powoli kończyła się, nastąpił cud na miarę Kany Galilejskiej i światło zostało przywrócone. Ostatnie 8 minut to napór gości, którym w końcówce mimo gry w podwójnej, a przez chwilę nawet w potrójnej (wycofanie bramkarza) nie udało się doprowadzić do wyrównania. Końcowa syrena i eksplozja radości wśród graczy bytomskiej Polonii i ich kibiców. Kibicom Unii nie pozostało nic innego jak podziękować swoim graczom za trud i wysiłek włożony zarówno w to spotkanie, jak i cały sezon który był bardzo trudny dla ekipy z małopolski. Jednocześnie oklaskami nagrodzili zawodników z Bytomia.
Na koniec należy wspomnieć o – delikatnie mówiąc – negatywnym zachowaniu sporej grupy kibiców z Bytomia. Po tym jak w piątek spokojnie przechadzali się po sektorze, trybunach i całym lodowisku w Oświęcimiu, w niedzielę od połowy 2. tercji zaczęli śpiewać niecenzuralne teksty w stronę kibiców i zawodników Unii. Szkoda, że nie potrafili się oni bawić tak jak kibice przyjezdni, którzy próbowali nawet zorganizować na trybunach falę. Niestety nie wyszła ona poza ich sektor. Jak się później okazało nie było to spowodowane jakąś złą wolę tutejszej publiczności. Można podejrzewać, że po prostu nie potrafili oni jej zrobić. W pewnym momencie inicjatywa fali wyszła z ich strony, ale wyglądała ona jak jezioro w bezwietrzną pogodę.
Po meczu władze Unii Oświęcim złożyły protest w sprawie zgaszonego światła i ‘przymusowej’ przerwy. Jak już wspomniałem wcześniej patrząc na obiekt przy ulicy Puławskiego nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego. Dziwne są jednak wydarzenia, które towarzyszyły temu zdarzeniu. Mam tu na myśli rosnący napór gości, coraz bardziej opadających z sił gospodarzy i przede wszystkim kontuzje Szydłowskiego. Zgaszone światła dały możliwość i czas na przygotowanie się rezerwowego bramkarza do gry i ten fakt nie ulega wątpliwości. A to czy światła zostały zgaszone specjalnie, niech sobie każdy sam oceni w domowym zaciszu. Ja tylko Wam podpowiem, że z własnego źródła wiem, że podczas rozmów z zawodnikami Polonii nie wypowiadali się oni wprost co do ingerencji pracowników obiektu w awarię oświetlenia, ale ich twarze mówiły same za siebie. Dziwne jest również to, że jakoś nigdy wcześniej sytuacja taka nie miała miejsca. Osobiście nie wierzę, aby protest przyniósł jakieś skutki w postaci powtórzonego spotkania, ale daje on na pewno wiele do myślenia.
Unia w 1. lidze? Niestety trzeba się z tym pogodzić. Nie podlega wątpliwości fakt, że byli oni najsłabszą ekipą zasadniczej części sezonu. Ale jak wiemy o mistrzostwie, brązowym medalu czy też spadku decyduje faza PO i tutaj już to wyglądało trochę inaczej. Teraz nie pozostaje nic innego jak budować ekipę, która szybko przywróci oświęcimskiemu hokejowi należne mu miejsce. No chyba, że ten protest…