Ferrero wraca?

:tenis: Ferrero – Hanescu 6-3 7-5

Jednym z lepszym ‘ziemniaków’ (popularna nazwa graczy dobrze radzących sobie na clayu) był kiedyś Hiszpan Juan Carlos Ferrero. Kiedyś, bo zawodnik ten najlepsze lata ma już za sobą. Wiem, że w przypadku 29 – letniego gracza może dziwnie to brzmi, no ale… Hasło/slogan ‘sport to zdrowie’ już dawno stracił na wartości, jeśli w ogóle kiedykolwiek ją posiadał. Hiszpan się o tym dobrze przekonał.. Rekreacja owszem poprawia nasz stan fizyczny i powroty do domu ze studiów do swoich rodzin, do domów oddalonych nawet o 65 km są jak najbardziej wskazane – taka mała dygresja ;p. Ze sportem wyczynowym jest już ‘trochę’ inaczej. Ale znowu nie ma się w to co zagłębiać, bo na razie tylko 3 literki przed nazwiskiem (pozdrowienia dla wszystkich znajomych z liceum ;)). Powracając do Ferrero, po powrocie do zdrowia powraca on do swojej formy (zamierzony zabieg autora). Może to nie jest i nie będzie ta z 2003 roku, kiedy to wygrywał Roland Garros, ale na zwycięstwo chociażby w Cassablance powinno wystarczyć. W tym momencie Hiszpan ogrywa Victora Hanescu. Jak na mój gust gra bardzo dobrze. Pierwszy serwis na poziomie 80%, wygrane piłki po nim na podobnym poziomie, po drugim serwisie ponad 70%, czyli w skrócie Ferrero całkowicie kontroluje i dominuje wydarzenia na korcie. Oprócz tych suchych statystyk na uwagę forhand Hiszpana, który robi duże spustoszenie po stronie Rumuna. Jest grany mocno, pewnie i co najważniejsze celnie pod końcową lub boczne linie. Mało niewymuszonych błędów, dobra gra biegowa… Jedyne zastrzeżenia można mieć do gry przy siatce po skrótach Hanescu. Mimo że są one grane całkiem dobrze, to gdy już do nich dobiega wybiera trochę złe warianty rozwiązań. Jednak nie ma co narzekać. Nadalem już nie będzie, także niech tylko utrzyma ten poziom gry przez tą część sezonu, a będzie to z korzyścią dla niego i dla mnie :kasa: .
Właśnie zakończył się 2. set. Wynik 7-5 może wskazywać na pewne problemy ze strony Hiszpana. Nic bardziej mylnego. Oddał Hanescu zaledwie 3 pkt. przy swoim serwie, a jego jedynym problemy było wygranie break pointa. Udało mu się dopiero za szóstym razem broniąc wcześniej 4 gem pointy na TB. Przebieg ostatniego gema meczu: 0-15* 0-30* 0-40* 15-40* 30-40* 40-40* 40-A* 40-40* A-40* i 7-5.

Tenisowa przeprowadzka.

Tenisiści powoli przenoszą się na korty ziemne i tym samym faworytów spotkań należy upatrywać już w innych zawodnikach niż dotychczas. Wiadomo, że Nadal, Djokovic, Murray będą nadal wygrywać, ale tacy zawodnicy jak chociażby Roddick, Cilic, może Tsonga, zapewne Karlovic, Isner będą musieli zejść na drugi plan i czekać, aż wyrośnie trawa. Korty ceglane, zwane z ang. clay mają inną charakterystykę niż wcześniejszy hard. Nie będę tutaj zgrywał znawcy i wypisywał mądrości, bo nim nie jestem i pewnie w dziedzinie tenisa już nigdy nie będę (aczkolwiek cały czas się edukuję). Nawierzchnia ta jest wolniejsza, piłeczka po odbiciu zwalnia, zawodnicy mają więcej czasu na uderzenie, mogą się po niej ślizgać (chociaż są gracze, którym żadna nawierzchnia w tym nie przeszkadza np. Monfils). Wszystko to sprawia, że wymiany są o wiele dłuższe, wymagana jest cierpliwość, dobra gra defensywna i kilka innych rzeczy (np. inne buty 😉 ). W tym tygodniu odbywają się turnieje w Houston (aczkolwiek tutaj mamy do czynienia z nawierzchnią clay’o-podobną) i w Cassablance. Przykłady zwiastujące zmianę warty już się pojawiły. Dent, który błysną forma w IW zostaje odprawiony przez Canasa 6-2 6-2 i przy swoim serwie nie ma nawet 50% wygranych piłek, wieżowiec Isner w większości swoich gemach serwisowych ma problemy z utrzymaniem serwu. Te rzeczy jeszcze 2 tygodnie temu były nie do pomyślenie, a teraz są/będą na porządku dziennym. Takich przykładów zapewne można by znaleźć więcej. Ja wziąłem tylko te, które jako pierwsze rzuciły mi się w oczy. Oprócz tego jest jeszcze jedna zmiana. Nie będzie już dodatkowych emocji związanych z systemem instant replay (tzw. jastrzębie oko). Zanika on na czas kortów ziemnych, gdyż są one samowystarczalne (piłeczka zostawia widoczny ślad na korcie). Zdaję sobie sprawę, że rzeczy te są dla niektórych oczywistą oczywistością, ale zapewne znajdzie się choć jedna osoba (a wiem, że takowa już się znalazła), która skorzysta z tych informacji.

Koszmar Roddicka trwa.

:tenis: Federer – Roddick 6-3 4-6 6-4

17-3, taki jest bilans meczy Roger Federer – Andy Roddick. Dzisiejszej nocy można było snuć nadzieję na poprawę tego wyniku przez Amerykanina. Po pierwsze od pewnego czasu jego forma poszła w górę i się tam zadomowiła, po drugie forma Szwajcara nie jest już tak pewna i ustabilizowana jak szwajcarskie zegarki i po trzecie rok temu, mniej więcej o tej samej porze, również w Miami Andy pokonał Rogera 7-6 4-6 6-3. Ok. 5 nad ranem naszego czasu okazało się, że te 3 powody to odrobinę za mało na odniesienie zwycięstwa. 1. set to lekka przewaga Federera. Główna broń Amerykanina, czyli serw (wiem, wiem, powtarzam się) był celny, ale nie na tyle groźny, żeby napsuć krwi Federerowi. 62% wygranych piłek po pierwszym serwisie to jak na Andy’ego bardzo mało. Z tym wiązały się 2 break pointy dla Szwajcara i w dodatku oba wykorzystane. Federer w pełni kontrolował swoje gemy serwisowe, miał przewagę w wymianach i nie psuł za dużo piłek. Na początku 2. seta Szwajcar miał już wynik 0-40*, czyli czekały na niego 3 piłki na przełamanie. Najwidoczniej sytuacja ta podziałała mobilizująco na Roddicka, który w głównej mierze dzięki serwisowi wygrał kolejne 7 piłek i tym samym utrzymał się w grze. Jakby tego było mało, to chwilę potem powtórzył swój wyczyn. Federer ponownie miał *40-0, ale tym razem już przy swoim serwie (świadczy o tym gwiazdka). Gdy wydawało się, że ta jedna wygrana piłka będzie formalnością, Roddick skopiował swój wyczyn i wygrał kolejne 7 punktów z rzędu. Duża w tym zasługa samego Szwajcara, który jeśli mnie pamięć nie myli (4 nad ranem, sami rozumiecie) popełnił 7 UE. Roddick tej przewagi breaka nie oddał już do końca i 2. set zakończył się jego zwycięstwem. Ostatnia odsłona meczu to już bardzo solidna gra obu Panów przy swoich serwach. Roddick miał co prawda 40-15*, ale nie udało mu się wykorzystać tej szansy. Sytuacja ta ciągła się do stanu 5-4 i serwu Amerykanina. W tym momencie obaj zasługiwali na to, aby mecz rozstrzygną się w TB, do którego jednak nie doszło. Dyspozycja Roddicka uległa lekkiej obniżce i Federer już przy pierwszej piłce meczowej zdobył punkt i wygrał całe spotkanie.
Roddick solidny serw, w miarę dobra gra w wymianach, trochę słaba praca nóg na tle Federera i przede wszystkim brak wyczucia, jeśli chodzi o wycieczki do siatki. O ile w meczu z Monfilsem można go było chwalić za ten element, o tyle dzisiejszej nocy jego decyzje delikatnie mówiąc były niezrozumiałe. Grę Federera ciężko mi ocenić. Przeplata genialne zagrania z prostymi błędami. Jeśli tych pierwszych jest więcej to wygrywa, jak chociażby dzisiaj. A jeśli przeważają te drugie to mecz i wynik wyglądają tak jak w zeszłym tygodniu z Murray’em.

Tenis w upalnym Miami.

:tenis: Kuznetsova – Wozniacki 6-4 6-7 6-1

Przedziwne spotkanie, które miałem możliwość oglądania od 2. seta. Przy stanie 6-4 5-2 Rosjanka serwowała po mecz. Wtedy zaczęło się dziać coś, co mogło wydawać się niemożliwe. Najpierw Dunka przełamała serwis Kuznetsovej (pierwszy raz po 12 break pointach), ale tej pozostawała jeszcze przewaga jednego breaka. Jednak z każdym kolejnym uderzeniem Svetlana bladła w oczach. Było widać, że blisko 2 godziny spędzone na korcie w Miami, w 34 stopniowym upale dają się jej znać. Wozniacki wygrała swoje podanie, po raz kolejny przełamała serwis rywalki i ostatecznie doprowadziła wynik ze stanu *5-2 do *5-6. Rosjance udało się doprowadzić do TB, a w nim nawet wygrać pierwszą piłkę dającą jej mini breaka. Potem punkty zdobywała Wozniacki i tym samym 3. set stał się faktem. W końcówce 2. partii Kuznetsova wyglądała fatalnie. Większość wymian starała się kończyć 1-2 uderzeniami, czyli najmniejszym nakładem sił. A każdą, nawet najmniejszą chwilę przerwy spędzała w cieniu pod trybunami. Patrząc na te wydarzenia ostatni set wydawał się formalnością. Tak też było. Jednak przypuszczenia o łatwej porażce Rosjanki okazały się błędne. W 1. gemie Dunka miała 2 okazje na breaka, ale tradycyjnie je zmarnowała. Potem dla odmiany punkty zdobywała już tylko Kuznetsova ostatecznie wygrywając 3. seta 6-1.

:tenis: Verdasco – Stepanek 6-2 6-2

Totalna egzekucja w wykonaniu Hiszpana.

:tenis: Roddick – Monfils 7-6 6-4

Pierwszy set to bardzo dobra gra obu zawodników przy swoich gemach serwisowych. Do stanu 5-5 tylko Andy miał piłkę na przełamanie. Gdy TB wydawał się być oczywistą oczywistością, ku mojemu (i pewnie nie tylko) zdziwieniu Francuz wykorzystał swoją pierwszą szansę na breaka (jak się później okazało była to też jego ostatnia). 5-6 dla Francuza i jego serw – sytuacja wymarzona… ale nie do końca. Roddick ma tutaj kolejnego break pointa i go wykorzystuje. TB rozpoczyna się od punktu dla Rodda, potem mini break, potem kolejny… i pierwszy set pada łupem Amerykanina. 2. set to już popis gry Roddicka, któremu momentami swoją grą pomagał w tym Monfils. Serwis, czyli najmocniejsza broń Amerykanina funkcjonował w tej partii wyśmienicie. Francuz zdołał wygrać zaledwie 2 piłki przy serwie rywala. Jednocześnie jego dyspozycja przy własnej zagrywce pozostawiała wiele do życzenia, zwłaszcza drugi serw. Tym elementem Monfils zdobył zaledwie 3 punkty na 11 możliwych i między innymi stąd wziął się wynik 2. set 6-4. Jeden break Roddicka, a potem pełna kontrola meczu, aż do samego końca. Andy oprócz wspomnianego już wcześniej serwu wyróżniał się grą przy siatce. Dla wielu będzie to zaskoczeniem, gdyż ostatnimi czasy ten element nie wyglądał u niego najlepiej (chodzi tu zwłaszcza o decyzje/moment startu). Jednak dla niego w starciu z Francuzem, który jak szalony biegał do każdej piłki, gra przy siatce była dobrym rozwiązaniem. Najważniejsze, że w większości przypadków wybierał właściwy moment na sprint w stronę taśmy. Monfils jak to Monfils, czyli szalony tenis. Kolejnym rywalem Roddicka będzie najprawdopodobniej Federer (jego mecz jeszcze trwa). Można spodziewać się ciekawego spotkania i mieć nadzieję, że Roddick w końcu zwalczy syndrom Szwajcara, który niestety swoją obecną formą odbiega daleko od tej z najlepszych lat.