Mecz, który się… odbył.

Unia Oświęcim – KH Sanok 4-1

Na to spotkanie jechałem z nadzieją, że Unici udowodnią, że nie zasługują na okupowane przez nich ostatnie miejsce w tabeli. Ostatecznie może i to udowodnili, ale styl nie zachwycił. Po pierwszych 20 minutach zacząłem żałować, że tych 10 zł za bilet nie ulokowałem w innym miejscu np. w ‘Tureckim Banku Antalya’ i nie zakupiłem tam dwóch lahm zamiast standardowej jednej, bez której obyć się nie mogło ;p .

Właśnie ten lahmacun był najprzyjemniejszą częścią I tercji. Na lodowisku panował totalny chaos i bezkrólewie, a odnotować warto jedynie przegrany pojedynek 1 na 1 Szewczyka z Rockim. Z tego chaosu jako pierwszy narodził się gol dla… Sanoka. Niektórzy kibice jeszcze dobrze nie zasiedli na swoich miejscach, a już w 27. sekundzie II tercji Milan pokonał Stańczyka, który zastępował w bramce Unitów Szydłowskiego. Gol ten nijak nie wpłynął na obraz widowiska i dalej działo się to samo, czyli nic. Trwało to do połowy spotkania. Mniej więcej od 30. minuty gospodarze zaczęli się powoli budzić do życia. Zaowocowało to najpierw karami dla Sanoczan, a w konsekwencji tego golami dla Unitów. W 36. minucie grę 5 na 4 wykorzystał Tabacek. Dosłownie kilka sekund po wyrównującej bramce zawodnik gości znowu powędrował na ławkę kar, co tym razem wykorzystał Gallo i po II tercji to gospodarze zjeżdżali z lodu będąc na prowadzeniu. Niestety nawet korzystny wynik nie rozbudził entuzjazmu na widowni. Ostatnia odsłona meczu również nie zachwyciła mimo, że niebiescy wygrali tą partię 2-0. W 48 min. jeszcze Rockiego po raz drugi pokonał Gallo, który mocno uderzył krążek spod niebieskiej. Chciało się powiedzieć „nareszcie”, gdyż takich strzałów w Oświęcimiu do tej pory było i jest jak na lekarstwo. Po tym golu Rockiego zastąpił Janiec, który również nie zachował czystego konta. W 59 min. zza bramki wyjechał Szewczyk i ulokował krążek w bliższym okienku rehabilitując się za sytuację z pierwszej części gry. Cztery bramki zdobyte w przewadze na pewno cieszą, ale ogólna skuteczność Unii już nie do końca. Było kilka kontr, które kończyły się niepowodzeniem mimo liczebnej przewagi. Raz nawet bramkarz gości nie został pokonany mimo sytuacji 3 na 1.
Ogólnie spotkanie nie zachwyciło, co jest określeniem bardzo delikatnym. Słabą grę trener i zawodnicy z Oświęcimia tłumaczą podróżą z Gdańska, gdzie rozgrywali piątkowe spotkanie. Z nad morza wrócili w sobotę rano i mieli mało czasu na aklimatyzację. Trzeba mieć nadzieję, że to ta podróż, a nie brak umiejętności czy jakaś większa zadyszka była powodem tak słabej postawy i już za kilka dni udowodnią to w Janowie.

PS Jako że staram się walczyć z opinią publiczną, że niby sypiam całymi dniami, pragnę zwrócić uwagę na godzinę powyższej wiadomości. A Ty co w tym czasie robiłeś/aś? 🙂

Leave a comment