Niesamowity tie break w Brisbane.

:tenis: James Blake – Marc Gicquel 6-3 3-6 7-6(8)

II runda turnieju w Brisbane. W pierwszym swoim pojedynku Blake pokonał swojego rodaka Querreya 4-6 6-3 6-4, a Gicquel wprost zmiótł z kortu Petzschnera 6-3 6-1. Pomimo że nigdy nie słynął z jakiegoś potężnego i magicznego serwisu, zanotował tylko 5 przegranych piłek przy swoim podaniu. Jednak teraz na przeciwko Francuza miał stanąć jeden z najlepiej returnujących zawodników w tourze.

Już pierwszy set pokazał, że to szybciej Petzschner fatalnie odbierał piłki niż Gicquel je zagrywał. Blake od początku meczu dobrze returnował, nie raz nie dwa atakując drugie podanie Francuza. Dokładając do tego przewagę w wymianach, kiedy to bombardował FH połowę przeciwnika w 8. gemie zrodziła się druga okazja na przełamanie, którą niewymuszonym błędem zakończył Francuz. Set ten trwał zaledwie 25′, także można go zaliczyć do ekspresowych. W gemie setowym Blake po przewadze wykorzystał drugą piłkę setową.

Do 7-go gema w drugim secie Blake kontrolował swoje gemy serwisowe, podczas gdy Gicquel w większości miał przed sobą widmo porażki. W 8. gemie wszystko obróciło się o 180 stopni. *15-40 i pierwsze 2 break pointy dla Francuza. Pierwszy wylądowął w siatce po jego uderzeniu, a drugi na aucie, ale tym razem uderzał już Blake i zrobiło się 3-5*. Amerykanin do końca nie chciał dać za wygraną, doprowadził do czterech równowag, break pointa… ale seta już nie uratował. Po 33′ Gicquel zakończył go asem serwisowym. Optyczna przewaga po stronie Blake, jednak jeden słabszy gem serwisowy wystarczył, aby przegrać seta.
Ciekawie wyglądała statystyka wygranych piłek przy podaniu rywala. W pierwszym secie pomimo porażki przewagę miał Francuz, a w drugim sytuacja była odwrotna.

Na początku trzeciego seta Blake wygrał 6 kolejnych piłek. Prowadził 1-0 AD-40*, aby zrobić z tego 1-1 *0-40 i przy drugiej okazji dać się połamać. 5. gem był niesamowity. Prosty break point uderzony w aut przez Amerykanina, podwójny błąd serwisowy i wspaniały półwolej w wykonaniu Francuza oraz kilka ciekawych wymian. Wszystko to zakończyło się przełamaniem na *3-3. Wraz z upływem czasu było widać ubytek sił u obu graczy. W 10. gemie James nie potrafił wygrać żadnej piłki, pomimo że Francuz nie trafił ani raz pierwszym podaniem. Na 6-5* to z kolei Blake wygrał do zera i wszystko pięknie zmierzało ku TB.
Początek TB to mini break point dla Amerykanina i prowadzenie *2-1. Jednak już przy kolejnej piłce doszło do wyrównania. Zmiana stron nastąpiła przy wyniku 3-3* i Marc wyszedł na prowadzenie. Potem było już *4-4, 4-5*, 5-5* po fantastycznym returnie Blake’a, *5-6, *6-6 i mini dla Francuza oznaczający pierwszą piłkę meczową, której jednak nie wykorzystał. *7-8, *8-8 i w końcu 9-8*, czyli z kolei pierwsza piłka meczowa dla Blake’a. As po necie, powtórka serwu i aut Francuza podczas wymiany dający zwycięstwo Amerykańcowi.

Przyznam szczerze, że można współczuć Gicquelowi porażki w taki sposób. Z jednej strony sam sobie winien wygrywając drugiego seta, ale z drugiej szkoda zawodnika, bo ku mojemu zaskoczeniu zaprezentował się bardzo dobrze.

  • wg mnie akcja meczu miała miejsce w 3. gemie 2. seta, kiedy to Blake dwa razy bronił się defensywnym lobem i dwa razy odgrywał smecze Francuza. Za drugim razem tak to zdeprymowało Gicquela, że wyrzucił prostą piłkę w aut.
  • mała uwaga, która mi się narzuciła to ewidentny brak Hawk Eye na korcie – oszczędziło by to wielu nerwów obu graczom i sędziemu zarazem.
  • w Australii godzina 16:30 i właśnie na kort wychodzi Andy Roddick, w USA przed północą i NBA z NHL grają w najlepsze, a u nas…

Leave a comment