Przepis na sukces
- LFO Oświęcim 10km
- Oficjalny czas: 40:17 New PB
- Tempo: 4:02 min/km
- Open: 28/231
- Temp.: dla biegaczy
- Komiks
- Nie ma Cię na endo to nie istniejesz
W tym roku III edycja Life Festival Oświęcim odbyła się wyjątkowo w… Oświęcimiu. Impreza zaplanowana została na 20 czerwca, czyli jeden dzień przed 21. Przy okazji imprez sportowych odbywały się również przeróżne koncerty o których to oczywiście wzmianki już nie będzie. Wszystko zaczęło się od biegu na rolkach. Do linii mety dotarło 19 zawodników, co jest trochę zaskakująco małą ilością. Już bez rolek odbył się bieg “Life” (5km) i bieg “Tolerancja na sportowo” (10km), czyli główny punkt imprezy (kto chciał to mógł startować w butach i większość/wszyscy skorzystali z tej możliwości).
Trasa liczyła 5km, co dla tolerancyjnych oznaczało dwie pętle. Jeszcze rok temu wyścig odbywał się na 2.5km pętli, co przy biegu na 10km daje nam… już zdecydowanie za dużo okrążeń. Decyzja o 5km pętli zdecydowanie na plus. Jedno okrążenie ukończyło 121 zawodników, a dwa – jak sama nazwa wskazuje – prawie dwa razy tyle, bo 231.
Start biegu głównego przewidziany był na 10:00. Pora idealna i pogoda również. W porównaniu z Pszczyną (dwa tygodnie temu) to spore oziębienie klimatu, gdyż czym że jest oświęcimskie 15 stopni przy pszczyńskim 30? Plażowicz wybrałby Pszczynę, a biegacz Oświęcim. Na mecie okazało się, że pogoda może mieć spory wpływ na osiągane wyniki (brawo… Amerykę już dawno odkryli).
Założenia przedstartowe? Nie ukrywam, że Oświęcim traktuję jako bieg lokalny/towarzyski. Ale że towarzyski to może być taniec 😉 na starcie założenie było, aby pierwsze 5km pobiec ~4:10 i zobaczyć co się stanie na półmetku. Początek był obiecujący. Udało się trzymać nogi na wodzy i wyszło 4:06. Samopoczucie było dobre i czułem, że nogi podają. Również słońce nie dawało o sobie znać. Kolejne km mijały bardzo szybko. Tempo utrzymywane poniżej 4:10, a na trasie gorący doping rodziców i przypadkowo napotkanych znajomych (Maćka spacerującego w sobotni, pochmurny poranek w okularach przeciwsłonecznych – to mogło oznaczać tylko jedno 😉 i Agę idącą na spacer, bo autem tymczasowo się nie dało). To że pierwszą pętla skończyłem z czasem 20:45 to jeszcze nic, ale to że czułem się dobrze i dalej miałem moc już daje do myślenia. Siły były, chęci były, a więc nie pozostało nic innego, jak jeszcze tylko podkręcić tempo. Zaraz po półmetku był wodopój, gdzie młodzież rozdawała wodę w 0.5l butelkach. Fakt ten mi w ogóle nie przeszkadzał, a nawet ułatwił trochę sprawę, bo można było uzupełnić płyny i jednocześnie wziąć prysznic. Po 6km dotarłem do grupki trzech osób, ale stety/niestety szybko musiałem ich opuścić, bo byłem szybszy. Kolejnym celem była pewna dziewczyna. Na początku ucieszyłem się, bo zapowiadało się, że mamy podobne tempo, ale okrzyki i oklaski już rozbudowanej o kuzynkę Anię rodziny oznaczały kolejny bieg wyżej. 8km w 3:58… dał sygnał do samotnego ataku na metę. Pod koniec 9km był jeszcze największy podbieg, ale po kwietniowym treningu na Żarze nie okazał się on zbyt straszny ;). Tempo ostatniego km było szaleńcze. Na 150m przed metą przyłączył się do mnie sąsiad Tadeusz. Już z medalem na szyi za bieg na 5km dotrzymał mi tempa przez kilkadziesiąt metrów i zmotywował do dalszej walki, której efektem było nadjeżdżające pendolino.
Ostatni km w tempie 3:39, siły, przyśpieszenie i dynamika na finiszu. Czy to odpowiednie przygotowanie? Czy to pogoda? Czy zmiana butów z Nimbusów 15 na lżejsze i “zwyklejsze” x-letnie Gel Flashfire? Czy to doping na trasie? Zapewne wszystko po trochu złożyło się na całość zwieńczoną czasem 40:17 i 28. miejscem (po 5km 39. miejsce). Kolejna bariera nasuwa się sama. Złamanie 40:00 było w planach, ale jeszcze nie w jesiennych, a teraz już jest.
Imprezę w Oświęcimiu oceniam bardzo pozytywnie. Można pisać co się chce, ale nie jest to docelowe wydarzenie festiwalu, a rozwija się w dobrym kierunku. Zmiana długości trasy (w I edycji był tylko bieg na 5km), wydłużenie pętli (jak wspominałem w II edycji pętla liczyła 2.5km) to tylko niektóre z pozytywnych akcentów tej imprezy. Po biegu oczywiście pamiątkowy medal, przed biegiem była pamiątkowa koszulka… jak na imprezę lokalną za 30zł nie było źle, a wręcz przeciwnie… Ale wiadomo, że moja ocena jest przez pryzmat nowego PB ;). Oczywiście na wstępie jeszcze wspomnę, że trasa nie posiadała atestu. Ale że F2 zmierzył powyżej 10km, organizatorzy zmierzyli 10km, także niech stracę i im zaufam.
19 września w planach jest “Jastrzębska Dziesiątka” w… tak, właśnie tam. Tam też będzie walka z atestowanym dystansem.